Wspomnienia o Krutyni - Nasza Krutyń

Idź do spisu treści

Menu główne:

Wspomnienia o Krutyni

HISTORIE
Tłumaczenie na podstawie fragmentów książki:
·         Helga Tödt: Der Mann im Hintergrund: Arno Tanski - ein Kommunist und Gentleman
Wybrane fragmenty dotyczą życia Arno Tanskiego w Krutyni. Zapraszamy do lektury fragmentów książki:
 
Dzieciństwo w Prusach Wschodnich
Wówczas w Krutyni
Historia Arno Tanskiego zaczyna się w Prusach Wschodnich, w malowniczej wsi Krutyń, gdzie rzeczka Krutynia wije się swoją drogą poprzez łąki i lasy do Wielkich Jezior Mazurskich. Pewnego gorącego letniego dnia w lipcu 1899 roku  ujrzała tam światło dzienne długo oczekiwana latorośl - Tanski. Na chrzcie otrzymał imiona Carl, Rudolf, Arno.
W późniejszych latach w Berlinie przypomina sobie Arno często mazurskie lata i proste życie w Krutyni: małe jednopiętrowe budynki z ciemnego drewna z kolorowymi okiennicami ciągną się wzdłuż drogi. Ponad drzwiami domów kleją jaskółki swoje gniazda, w ogródkach przed domem grzebią kury. Starzy mężczyźni z fajką w ustach  siedzą przed domami i mrużą oczy od słońca, podczas gdy koła furmanek podskakują na kocich łbach szosy. Kobiety z kolorowymi chustkami na głowach pielą w ogrodzie warzywnym, podczas kiedy ich dzieci bawią się w dziurach z błotem na nieutwardzonej drodze. Na polach świeci się żółto od snopków zboża. Na łąkach grzebią bociany w poszukiwaniu żab a w trzcinach na brzegu Krutyni, która wije się od Jeziora Mokrego poprzez Krutyńskie, przez lasy, obszary zalewowe do Jeziora Gardyńskiego, kwitną żółte kosaćce. Nad tą szybko płynąca i płytką rzeczką  osiedlili się kiedyś Prusowie.
Poeta Ernst Wiechert, którego dziadkowie mieszkali w Krutyni, opisuje w swojej książce "Lasy i ludzie" cudowną piękność wsi: "Krutyń, mała wieś między bezkresnymi lasami i nad brzegiem słynnej rzeki Krutyni. Przez wiele lat mego życia kojarzy mi się to miejsce z pojęciem wspaniałości, przygody i guślarskiej skrytości".
Po tym jak to miejsce otrzymało w 1880 roku swój własny dworzec na trasie kolejowej Mrągowo- Pisz, mieszczanie zaludniali to miejsce latem. Powozy transportowały ich do nowo wybudowanych nad brzegiem rzeki domów wypoczynkowych. Znajdują się tu trzy pensjonaty wypoczynkowe, dwie restauracje i sklep z towarem kolonialnym. Cisza i idylliczność miejsca stały się ulubionym letniskiem.
 
Syn nauczyciela
Matka Arno pochodziła z Heydekrug /Szyłokarczma/  z okręgu Kłajpedy, obecnej Litwy. Margarete Thalmann urodziła się w 1863 roku jako córka nauczyciela wiejskiego. Kiedy miała siedem lat, w wieku 38 lat zmarł jej ojciec.  Jej mama została sama z trójką małych dzieci. Z biedy wyszła za mąż w Heydekrug za wdowca, który również wniósł dzieci  do małżeństwa. Lata młodzieńcze nie byłe łatwe dla Margarete. Ciągle musiała uważać na swoje młodsze rodzeństwo i pomagać matce.  Wyrosła na poważną, powściągliwą młodą kobietę.
W wieku 28 lat poznała o pięć lat starszego Carla Tanskiego. Jest nauczycielem w wiejskiej szkole w Krutyni, powiat Mrągowo. Jego przodkowie pochodzili z sąsiedniego powiatu szczycieńskiego. W czasach Fryderyka Wielkiego osiedlił się tam Christoph Tanski. Wraz z 33 innymi rolnikami otrzymał w 1740 roku kilka włók odludnego ugoru, z zapisem  prawa do spadku, ze zobowiązaniem założenia tam gospodarstwa.[...]
Jak i gdzie Margarete Thalmann spotkała Carlo Tanskiego nie zostało przekazane. Pobrali się w 1891 roku. Jako nauczyciel, wiedział Carl Tanski, jak srogością i szczerością osiągnąć respekt. Prywatnie jest Tanski dobrodusznym, uprzejmym człowiekiem z pogodną naturą i zamiłowaniem do towarzyskich spotkań. Żądza wiedzy i inteligencja przypominały mu zawsze, aby w pełni wykorzystać swoje życie i podążać za swoimi ideałami. Sąsiadami są rolnicy, pracownicy leśni, rybacy albo pracownicy z tartaku. Towarzyskie kontakty utrzymywało małżeństwo Tanski z leśniczym, zarządcą domu uzdrowiskowego i pastorem oraz jego  żoną z sąsiedniej Ukty. Zaprzyjaźnili się też z niektórymi gośćmi, którzy spędzali lato w Krutyni.
Para pozostawała długo bezdzietna. Po ośmiu latach małżeństwa przyszedł na świat 14.lipca 1899 roku długo oczekiwany potomek. Ojciec przekroczył już czterdziestkę, matka podczas porodu miała już 35 lat. Arno pozostał ich jedynym synem. Chłopiec był spokojnym i posłusznym dzieckiem, którego delikatna budowa dawała powód do zmartwień. Dziecko cierpiało ma astmę. Po tym jak ataki astmy utrzymywały się dłuższy czas, pojechała mama z dzieckiem do Królewca do specjalisty.  Ten wysłał ich na pewien czas do sanatorium, co rzeczywiście przyniosło pewne złagodzenie astmy.
Margarete gotowała dla Arno jego ulubione potrawy, ażeby cokolwiek jadł. W ciągu całego swojego życia zachował Arno upodobania do mazurskiej kuchni. Ciągle myślała, co mogłoby się jeszcze przydarzyć jej małemu  Arno. Kiedy Arno ciągał na rzece Krutyni za pomocą nitki wystrugany przez jego ojca drewniany stateczek, Margarete martwiła się, że mógłby wpaść do wody. Kiedy matka szła wcześnie rano ze służbą do lasu zbierać jagody, brała ze sobą Arno, chociaż chłopiec  wolałby bawić się w domu.
Wkrótce okazało się, że Arno odziedziczył po ojcu jego pojednawczą i pogodną naturę. Ojciec miał duże plany wobec syna Arno. Powinien otrzymać jak najlepsze wykształcenie, najlepiej na uniwersytecie. Wcześnie zaczął podejmować z synem przyrodnicze wycieczki do lasu i na pola. Wiosną zbierali przylaszczki i konwalie. Na krutyńskich bagnach, gdzie można znaleźć widłaka i owadożerne rośliny, objaśniał ojciec powstawanie bagna. Nad jedną z odnóg rzeki pokazywał dla Arno bobry, jak w pobliżu swoich żeremi  budują tamy z grubych konarów i gałęzi. Arno uważał, że przegryzione przez bobry drzewa wyglądają jak zaostrzone ołówki. Raz zauważyli w gęstym podszycie łosia, który łamał gałęzie drzew i obgryzał korę. Jesienią zbierała rodzina koszami prawdziwki do suszenia. Po wykopkach palono wieczorami na polu łęty i pieczono kartofle w ognisku, które Arno, chociaż w połowie zwęglone, wyjątkowo smakowały.
W szkole
Krutyński budynek szkolny stał przy drodze do drewnianego mostu nad rzeką Krutynią. Istniejące wówczas duże okna wpuszczały do klas dużo światła.
Jako główny nauczyciel ewangelickiej szkoły otrzymywał Carl Tanski obok swojego wynagrodzenia dotację państwową celem utrzymania pomieszczeń szkolnych, bezpłatnie duże mieszkanie z pomieszczeniami gospodarczymi jak również drewno na opał, do ogrzania klas i mieszkania. Od jego żony oczekiwano, że udzieli dziewczętom lekcji robótek ręcznych. Na parterze znajdowały się klasy, jak również pokój Tanskiego, jadalnia i kuchnia. Drewniane schody w korytarzu prowadziły do sypialni na poddaszu. Mieszkanie służbowe posiadało również oddzielne wejście na ulicę.
Nauczycielskiej parze przysługiwał jeszcze, poza ogrodem i łąką z drzewami owocowymi, deputat produktów naturalnych w postaci zboża, słomy i siana. Margarete Tanski hodowała kilka świń i krów, które  latem pędzał pasterz nielegalnie do lasu, ażeby utuczyć je korzeniami, grzybami,  buczyną i żołędziami.
W dwóch klasach po prawej stronie budynku zostało ulokowanych 120 dzieci z różnych roczników. Obok Carla Tanskiego pracował jeszcze młody nauczyciel. Pojawiali się na lekcji w ciemnym surducie z białą koszulą (z częścią koszuli - Hemdbrust - część przednia koszuli), z białym sztywno wyprasowanym kołnierzem i mankietami. Jeśli nie siedzieli za katedrą, kroczyli między ławkami i uczyli dzieci, aby sobie nawzajem pomagały. Podchodzili srogo, ale jeśli ktoś był pilny i chętny, mógł się wiele nauczyć. Czasami do działania wkraczała rózga. Dzień szkolny trwał do godziny czwartej po południu. Soboty były wolne, ażeby dzieci rolników mogły pomagać  matkom przy sprzedaży swoich produktów na targu. Oprócz czytania, pisania i liczenia uczono dzieci religii, rygoru i porządku. Dziewczyny i chłopcy wyprostowani śledzili na siedząco lekcję, z równolegle stojącymi do siebie stopami i leżącymi na stole rękami. Klasy przyozdabiał obraz cesarza. Według pruskiego rozporządzenia  nauczyciele byli zobowiązani do wyjaśnienia dzieciom zalet monarchii w przeciwieństwie do socjalizmu. Wilhelm II, powinien zostać ukazany jako szlachetny władca w pozytywnym świetle, tak bardzo obawia się monarchia osłabienia jej porządku politycznego przez siły socjalistyczne.
Szczególnym wydarzeniem w roku szkolnym ewangelickiej szkoły w Krutyni jest wizytacja superintendenta. Dzieci muszą pokazać, czego się nauczyły i nie mogą skompromitować swoich nauczycieli. Z okazji wizytacji szkolnej w 1905 roku został nauczyciel Carl Tanski wychwalony. Po wizycie komisji szkolnej podaje  się w mieszkaniu nauczycielskim obfity obiad, który przygotowała Margarete wraz ze swoimi pomocami domowymi. Już tygodnie wcześniej była podenerwowana i martwiła się, co powinna podać do stołu z tej okazji. Każdego razu jedzenie udawało jej się wyśmienicie.
Bajkowa zima
W czasie adwentu jest piękny zwyczaj, adwentowe śpiewanie. Mężczyźni i kobiety szli przez wieś ze świecącą się gwiazdą i śpiewali. W wigilię jest organizowana dla dzieci i rodziców w szkolnej stodole po drugiej stronie ulicy uroczystość bożonarodzeniowa, ponieważ w Krutyni nie ma kościoła. Uczennice przychodzą ubrane w białe sukienki z kolorowymi wstążkami, zaś chłopcy w białych koszulach z szelkami ozdobionymi haftem w kwiaty a w ręku trzymają palącą się świeczkę. Przed rozświetlonym drzewkiem śpiewają kolędy i recytują wiersze. Punktem szczytowym wieczoru są jasełka, do których dzieci się przygotowywały. Już tygodniami przed świętami piekła Margarete ze swoimi pomocami domowymi blachy z ciastkami bożonarodzeniowymi, piernikami i struclami, ażeby starczyło dla wszystkich.
 Zima przeobrażała Mazury w bajkowy świat. Jeśli świeci słońce, dzieci wiejskie zjeżdżają z pagórków na wykonanych przez siebie sankach. Jak tylko rzeka zamarzła, bawiono się w "karuzelę na lodzie". Starsze dzieci wbijały kołek w lód. Podczas gwałtownych ruchów sanki wpadały w poślizg na lodzie. Często kończyło się to płaczem, krwawieniem z nosa i rozbitymi kolanami. W słoneczne zimowe niedziele podejmowała rodzina Tanski przejażdżkę konną saniami przez zaśnieżony krajobraz. Mały Arno widzi po raz pierwszy bojerowców na Jeziorze Śniardwy, jak pędzą na wykonanych przez siebie bojerach z rozpiętym żaglem pod rozpromienionym błękitnym niebem.
Jeśli lodowaty wiatr wiał ze wschodu, szosy były zablokowane przez zaspy śnieżne.  Krutyń była tygodniami odcięta od świata. Wówczas w szkole przez większość dni nie odbywały się zajęcia, ponieważ dzieci nie dawały rady dotrzeć przez ośnieżone drogi do szkoły. Niektórzy tylko dorośli odważyli się wówczas udać lasem do następnej wsi na własnoręcznie wykonanych drewnianych nartach. Arno podziwiał ich. Tutaj narodziło się jego zamiłowanie do sportów narciarskich, które obok innych rzeczy wpłynęło na jego życie.
We wsi nie odbywają się nabożeństwa, dlatego rodzice wraz z Arno jeżdżą powozem albo saniami do oddalonego o pięć kilometrów kościoła w Ukcie. Do Krutyni przybywają gromadkarze, którzy głosili po mazursku w prywatnych domach, gospodach albo pod gołym niebem. Są to uczciwi i wierni mężczyźni, którzy dobrze znają mieszkańców wsi i wychodzą naprzeciw ich osobistym kłopotom i potrzebom. Między nimi jest też Gustav Tanski, krewny Arno. Celem gromadkarzy jest przybliżyć ludziom po mazursku słowo Boże. A że zobowiązywali się do abstynencji, udało im się niekiedy zatwardziałych pijaków doprowadzić do powrotu do przyzwoitego życia.[...]
Letnia radość
Do dziesiątego roku życia uczęszczał Arno do szkoły w Krutyni. Potem przewidział Carl Tanski dla swego uzdolnionego syna naukę w gimnazjum. Nie znalazł w pobliżu żadnej odpowiedniej szkoły, wybrał dla syna Królewskie Gimnazjum w Giżycku, pod kierownictwem profesora Gustava Erdtmann. Jako dziesięciolatek rozpoczął tam Arno w 1909 roku dalsze swoje kształcenie. Z zatroskaną miną oddała matka swego syna  do pensjonatu pewnej rodziny w Giżycku. Rozstanie z synem było ciężkie. Również Arno nie było lekko rozstawać się z matką. Bardzo tęsknił za rodzicami i Krutynią. O powrocie do domu w weekendy nie może być mowy, jedynie na ferie.
Na wakacje cieszył się szczególnie. Gorące letnie popołudnia spędzał ze swoimi starymi szkolnymi kolegami na kąpaniu w Jeziorze Krutyńskim albo w oddalonym o dwa kilometry Jeziorze Mokrym. Tam gdzie na brzegu jeziora było trochę głębiej, zawiązywali linę na drzewie i skakali stamtąd do wody. Czasami budowali nad rzeką z drewna unoszonego przez wodę tratwę. Prąd rzeki niósł ich przez zieloną puszczę aż do Ukty, mijali leżące w wodzie obumarłe  drzewa i oczeret. W płytkiej i szybko płynącej wodzie falowała trawa jak grzywa tam i z powrotem. W czasie drogi siadały na ręku granatowe połyskujące ważki. W trzcinach rozbrzmiewało wołanie bąka. Jeśli mieli  szczęście, to znaleźli w Ukcie furmankę, która wzięła ich z powrotem do domu.
Wieczorem spotykała się młodzież krutyńska na moście. Rozbrzmiewał wówczas akordeon, śpiewano i tańczono. Większość nosiła drewniane chodaki, ponieważ buty skórzane są na niedzielę albo dla lepszych ludzi. Podczas blasku księżyca płynęli do Jeziora Krutyńskiego. W drodze powrotnej unosiły się swobodnie na wodzie  ładnie pomalowane płaskie łodzie z chłopcami z kijem leszczynowym w ręku. Pozwalano dryfować łodziom z prądem w dół rzeki. Kiedy Arno musiał wracać po wakacjach znowu do Giżycka, pakowała mu jego matka różne słodkości, ażeby życie w pensjonacie lepiej znosił. Za każdym razem ciężko mu było rozstawać się z Krutynią.
(tłum. Maria Grygo)
 
W 1914 roku po wybuchu I wojny światowej rodzina Tanski przeprowadza się do Królewca.
Zapraszamy do lektury książki
·         Helga Tödt: Der Mann im Hintergrund: Arno Tanski - ein Kommunist und Gentleman
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego