Margarete Tanski - Nasza Krutyń

Idź do spisu treści

Menu główne:

Margarete Tanski

HISTORIE
 
Przedstawiamy Państwu opowiadanie o Margarete Tanski, które pochodzi z książki Helgi Tödt, Die Kunst Marzipan zu machen.
 
"Bojaźliwa"
Margarete Tanski, z domu Thalman (1863-1917)
 
Wschodniopruski świat był mały. Znano się, jeśli mieszkało się w tej samej wsi lub miasteczku - albo znało się kogoś, kto znał każdego. Można z pewnością przyjąć, że rodzice Margarety, Caroline i Johann Thalmann,  znali w Heydekrug / Szyłokarczmie* małżeństwo Sudermann, którzy byli w tym samym wieku.
Kiedy Margarete Thalmann ukończyła siedem lat, zmarł jej ojciec w wieku 38 lat. Jej mama została sama z trójką małych dzieci. Z biedy wyszła za mąż w Heydekrug za wdowca, który również wniósł dzieci  do małżeństwa. Lata młodzieńcze nie byłe łatwe dla Margarete. Wyrosła na poważną, powściągliwą młodą kobietę.
Kiedy miała 28 lat, poznała o pięć lat starszego od siebie Carla Tanskiego. Gdzie do tego doszło, nie zostało przekazane. Tanski był dobrodusznym, uprzejmym człowiekiem z pogodną naturą i zamiłowaniem do towarzyskich spotkań. Żądza wiedzy i inteligencja przypominały mu zawsze, aby w pełni wykorzystać swoje życie i podążać za swoimi ideałami. Piastował w  wiejskiej szkole w Krutyni, w powiecie mrągowskim stanowisko głównego nauczyciela. Pobrali się w 1891 roku.
Od administracji szkoły, ewangelickiego kościoła, otrzymał nauczyciel Tanski obok swojego wynagrodzenia dotację państwową celem utrzymania pomieszczeń szkolnych. Od jego żony oczekiwano, że udzieli dziewczętom lekcji robótek ręcznych. Obydwojgu powodziło się w Krutyni nieźle. Korzystali bezpłatnie z mieszkania z większą ilością pokoi i pomieszczeń gospodarczych. Poza tym otrzymali drewno na ogrzanie pomieszczeń mieszkalnych  i klas szkolnych. Przysługiwał im ogród, łąka z drzewami owocowymi i deputat produktów naturalnych w postaci zboża, słomy i siana. Margarete Tanski hodowała  świnie i krowy, które  latem pędzał pasterz do lasu, gdzie żywiły się trawą, liśćmi i żołędziami. Jej drzewa wiśniowe obradzały obficie. Ze swoimi pomocami domowymi robiła kompoty wiśniowe, wiśnie w occie, sok wiśniowy i malinowo - wiśniową marmoladę.
Szczególnym wydarzeniem w roku szkolnym była wizytacja superintendenta. Margarete podawała wówczas przyzwoity obiad: zupę ogonową/Ochsenschwanzsuppe, rybę/ Fischfrikasse z ryżem a na deser ambrozję /Ambrosius - Speise.
Para była długo bezdzietna. Po ośmiu latach małżeństwa przyszedł na świat 14.lipca 1899 roku długo oczekiwany potomek. Ojciec przekroczył już czterdziestkę, matka podczas porodu miała już 35 lat. Chłopiec był spokojnym i posłusznym dzieckiem, którego delikatna budowa dawała powód do zmartwień. Dziecko cierpiało ma astmę. Po tym jak ataki astmy utrzymywały się dłuższy czas, pojechała mama z dzieckiem do Królewca do specjalisty.  Ten wysłał ich na pewien czas do sanatorium, co rzeczywiście przyniosło pewne złagodzenie astmy. Margarete była lękliwą, nadopiekuńczą matką. Ciągle myślała, co mogłoby się jeszcze przydarzyć jej małemu Arno, przez co bardzo ograniczała chłopca.
W 1903 roku został Arno przyjęty do szkoły w Krutyni. Dzieci pisały wówczas na łupkach (płytkach łupkowych), zanim mogły ćwiczyć stalówkami i atramentem. W wiejskiej szkole uczyły się wcześnie udzielania wzajemnej pomocy, podczas kiedy nauczyciel Tanski kroczył między ławkami. Jeśli dzieci nie były posłuszne, do działania wkraczała rózga. Dzień szkolny trwał do godziny czwartej po południu. Soboty były wolne, ażeby dzieci rolników mogły pomagać  matkom przy sprzedaży swoich produktów na targu.
W wigilię wieczorem urządzali Tańscy w szkole dla dzieci szkolnych i ich rodziców mazurską uroczystość bożonarodzeniową. Tygodniami piekła Margarete ze swoimi pomocami domowymi blachy z ciastkami bożonarodzeniowymi, piernikami i struclami, ażeby starczyło dla wszystkich. Uczennice przychodziły ubrane w białe sukienki z kolorowymi wstążkami, zaś chłopcy w białych koszulach z szelkami ozdobionymi haftem w kwiaty a w ręku trzymali palącą się świeczkę. Pod rozświetlonym drzewkiem śpiewali kolędy i recytowali wiersze. Punktem szczytowym wieczoru były jasełka, podczas którego każde dziecko chciało grać anioła.
Zimą było na Mazurach jak w bajce. Dzieci wiejskie jeździły z pagórków na sankach. Odważni dorośli udawali  się na  nartach do lasu. W słoneczne zimowe niedziele podejmowała rodzina Tanski przejażdżkę konną saniami przez zaśnieżony krajobraz. Mały Arno podziwiał bojerowców na dużych jeziorach, jak na wykonanych przez siebie bojerach pędzili po lodzie. Kiedy śnieżyce blokowały szosy, była Krutyń tygodniami odcięta od świata. W szkole przez większość dni nie odbywały się wówczas zajęcia.
Ojciec miał duże plany wobec syna Arno. Powinien otrzymać jak najlepsze wykształcenie, najlepiej na uniwersytecie. Od 1909 roku uczęszczał chłopiec do Królewskiego Gimnazjum w Giżycku. Margarete cierpiała z tego powodu, że tak wcześnie musiała oddać swoje dziecko do pensjonatu. Arno również mocno tęsknił za domem. Kiedy wyruszał po feriach do Giżycka, to rozstanie dla obydwojga było bardzo ciężkie. Margarete pakowała mu wówczas wędzoną kiełbasę, ciastka orzechowe i jabłka smażone w cieście, obawiała się, że Arno nigdy nie naje do syta u swojej "pensjonatowej mamy". Kiedy 01. Sierpnia 1914 roku zaczęła się I. wojna światowa, dla Margarety świat się zawalił. Jej mąż ze względu na wiek nie został powołany do wojska, Krutyń została oszczędzona od wrzawy bitwy pod Tannenbergeim, jednakże słuchy o morderczym działaniu Kozaków trwożyło  serce Margarety.
Tam gdzie przechodzili Rosjanie, wszystko palili. W okolicy Kętrzyna zostało wiele wsi zrównanych z ziemią. Wielu uciekinierów szło przez Krutyń na Zachód. Na wozach drabiniastych znajdował się  mocno związany cały ich dorobek, a za nimi człapały smutne dzieci. Od uciekinierów, których podjęła Margarete w swoim domu, dowiedziała się, że Rosjanie mieliby połamać chłopcom we wsiach kości, ażeby nie mogli być żołnierzami. W rowach przyulicznych leżą jakoby wyczerpani i martwi. Margarete w swoim strapieniu nie mogła tego pojąć.  
Podczas drugiego wkroczenia Armii Radzieckiej do Prus Wschodnich w listopadzie 1914 roku objął Margarete paniczny strach, że front mógłby przetoczyć się przez Krutyń, ubłagała męża, aby przeprowadzić się z całą rodziną do Królewca. Ponieważ było mało nauczycieli, Carl Tanski otrzymał natychmiast posadę. Zanim otrzymali swoje mieszkanie, musieli Tanscy zadowolić się jednym pokojem u krewnych. Jak tylko  będzie  możliwe, to będzie 15-letni Arno uczęszczał do  Friedrichskollegium w Królewcu. Do Krutyni rodzina Tanskich już nie powróciła, chociaż Mazury po bitwie zimowej nad Mazurskimi Jeziorami zostały wyzwolone wiosną 1915 roku.
Margarete, z utraconą nadzieją i lękiem, zamykała się coraz bardziej w sobie. Zmuszała się do wykonywania domowych obowiązków. Co podawała na stół, było  coraz bardziej spartańskie, ponieważ zaopatrzenie w artykuły spożywcze w Królewcu coraz bardziej się pogarszały. Jak brakowało mąki, przygotowywała kluski kartoflane bez mąki, doprawiała boczkiem usmażonym z cebulą.
Zima 1916/17 była ciężka. Długo trzymający się mróz spowodował, że Morze Bałtyckie było większość miesięcy zamarznięte. U piekarza można było tylko kupić "Chleb wojenny"/ "Kriegsbrot", który był pieczony z przemiału żyta i mąki ziemniaczanej. Aby rozszerzyć zapasy chleba, od 1917 roku zaczyn został  rozcieńczony o 10 procent poprzez dodanie rozdrobnionej brukwi. Brukiew służyła do tej pory jako pokarm dla świń, a w ten sposób znalazła drogę do garnków mieszczan.
Tak pozostała w pamięci ludzi zima czasu wojny 1917 roku jako "zima brukwi"/Steckrübenwinter. Porcje artykułów spożywczych dla dorosłych zostały zredukowane na  mniej jak 1000 kalorii dziennie. Na kartki spożywcze otrzymała rodzina Tanski tylko jeszcze 270 g chleba, 35 g mięsa, 25 g cukru, 11 g masła na dzień i co czwarty dzień jedno jajko na osobę.
Margarete nie odważyła się od dłuższego czasu wyjść sama na ulicę, dlatego syn towarzyszył jej podczas zakupów. Kiedy w Królewcu doszło do zamieszek na ulicach z powodu małej ilości żywności, zostały zaatakowane i splądrowane piekarnie, a niemieckie wojsko rozgoniło plądrujących przy użyciu broni, Margarete nie opuściła już nigdy swego mieszkania.
W maju 1917 roku zmarła Margarete Tanski w wieku 52 lat na zapalenie płuc. Jej mąż i syn pogrążyli się w smutku.
We wrześniu 1917 roku został 18-letni Arno powołany do wojska, niestety nie ukończył szkoły. Jego ojciec martwił się, czy zobaczy jeszcze swego jedynego syna. Po zadanych ranach na froncie zachodnim otrzymał Arno w 1917 roku Żelazny Krzyż II. klasy. W maju 1919 roku zdał maturę w Realgymnasium/ Gimnazjum Realnym w Królewcu.
Carl Tanski przeżył swoją żonę o 25 lat. Arno miał burzliwe życie. Jako niemiecki komunista dotarł w latach dwudziestych do Moskwy. Jako impresario mody zaangażował się w latach pięćdziesiątych  w berlińskie życie Kurfürstendamm.
(tłumaczenie Maria Grygo)
Opowiadanie zostało napisane na podstawie książki:
 Arno Tanski, Der Mann im Hintergrund. Unveröffentlichtes Manuskript 2013.
 
*Szyłokarczma ( niem. Heydekrug) – miasto na zachodzie Litwy,


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego